top of page

Patrzymy z uwielbieniem (dobra, czasem udawanym) i z zainteresowaniem (dobra…) na nasze kobiety mówiące. Ale im to nie wystarczy. One niezmiennie domagają się, żebyśmy słuchali tego, co mówią. A słuchamy?

Cóż… Czasem tak…

 

W drodze ewolucji mężczyźni wykształcili mechanizm obronny ratujący związki od tysięcy lat. Oto mężczyźni  poddani typowemu kobiecemu testowi, potrafią powtórzyć ostatnich kilka słów. Bardziej rozwinięci ewolucyjnie nawet kilka zdań. Mało tego. Wypowiadając te słowa lub zdania potrafią zrozumieć ich sens i nawet się do nich odnieść.

- Nie słuchasz mnie! – słyszymy. A przecież my słuchamy. Nie mamy potrzeby na bieżąco śledzić wątków, bo to ewolucyjnie nie było nam potrzebne. Kiedyś spędziłem kilka dni urlopu niedaleko małego wodospadu. Na początku bardzo świadomie słyszałem huk spadającej wody. Z czasem przestałem być go świadomy. Stał się po prostu dźwiękiem. Niewątpliwie natomiast zauważyłbym natychmiast, gdyby wodospad zamilkł.

To trochę analogiczna sytuacja. W wodospadach kobiecych słów wyłapujemy te, które są dla nas ważne i przez moment słuchamy uważniej. Każdy mężczyzna zastrzyże uszami na słowo: „seks”, ale też na sygnały zagrożenia: „moja matka przyjeżdża”…

 

Ma to głęboki sens ewolucyjny. Nasi praprzodkowie żyjący w grupach podzielili się na role. Mężczyźni wstawali rano i szli upolować coś do jedzenia. Często musieli odejść dość daleko od osady więc musieli wykształcić orientację w terenie i wyobraźnię przestrzenną. Szli w milczeniu, żeby nie płoszyć zwierzyny. Ponieważ dość trudno dogonić większość zwierząt (może z wyjątkiem żółwi i ślimaków), mężczyźni podkradali się jak najbliżej dali radę i wykształcili umiejętność rzucania kamieniami i trafiania najbliższej zebry.

 

Kobiety zostawały w osadzie, opiekowały się dziećmi i robiły wszystko to, co robią w domu do dzisiaj. (Nie dziwcie się drogie Panie, że mężczyźni nie doceniają tego, co robicie w waszych domach – mężczyzna wracając z polowania zastaje porządek i to jest dla niego naturalny stan, bo przecież porządek jest zawsze, sam z siebie i bez wysiłku).
Dla kobiet ważne do przetrwania było budowanie relacji, więc… wykształciły język. Paplały i paplały, a odpowiednie ośrodki w ich mózgach rosły i rosły…

W pewnym momencie życia przyszło mi do głowy, że kobiety mają fizjologiczną potrzebę mówienia. Znam takie, które prawdopodobnie gdyby przestały mówić, udusiłyby się.

 

Ten podział ról miał sens. Mężczyźni zostający w osadzie wszczynaliby bójki, żeby coś zrobić z burzą hormonów, osada zarastałaby brudem, a większość młodych nie przeżyłaby pierwszego miesiąca.

Chociaż znam wyjątek. Mój przyjaciel został w pewnym momencie życia przez dwa tygodnie z dwójką swoich synów w wieku półtora roku i trzy lata (żona wyjechała ze swoimi rodzicami). Po dwóch tygodniach trzylatek przewijał młodszego brata i przygotowywał mu jedzenie. Instynkt przetrwania jest potężny.

Kobiety idąc na polowanie (to znaczy te, które by  się nie zgubiły) wracały by i tak z pustymi rękami, bo większości z nich nie udałoby się zagadać zebry na śmierć.

 

Mózgi kobiece i męskie zmieniły się i wykształciły te umiejętności, które były potrzebne do przetrwania. Teraz w epoce równouprawnienia te mechanizmy są dużo mniej potrzebne, ale ciągle działają. I nie nabijam się tu z kobiet. Po prostu patrzę.

Drogie Panie, jesteście pod pewnym względami dużo bardziej rozwinięte niż my. Mężczyźni w grupie rozmawiają w ten sposób (jedyny skuteczny jaki znam), że mówi jeden, inni słuchają, potem mówi kolejny i tak dalej. Mężczyźni rozmawiają sekwencyjnie.

Kobiety mówią wszystkie na raz i wszystkie wiedzą, co która powiedziała.

Nasze męskie mózgi nie dają sobie z tym rady. Więc oczywiście, żeby się lepiej poczuć wolimy patrzeć z politowaniem gdy kobieta próbuje zaparkować samochód równolegle (chyba, że przed albo za naszym samochodem – wtedy patrzymy z przerażeniem). Wszystkie szowinistyczne uwagi właściwie temu służą. Żeby poczuć się lepiej jako niedoskonały samiec.

 

Więc gdy jadę z moją dziewięcioletnią córką samochodem, to nie odbieram tego, co słyszę, jako brzęczenia muchy na tylnej szybie. Odbieram to z czułością jako brzęczenie mojej jedynej ukochanej, jedynej w swoim rodzaju muchy na (no tak – mojej ukochanej) szybie (, której nie wolno dotykać łapami, bo zostają tłuste ślady).

 

Więc mówcie do nas. Już się przyzwyczailiśmy. Nauczyliśmy się też udawać, że uważnie słuchamy. Często pomijamy znaczne fragmenty (jak opisy przyrody w „Nad Niemnem”) i pozostałe pięć  procent które pozostaje (i osiem procent w „Nad Niemnem”) spokojnie nam wystarczy. Ale nie z braku szacunku. To też mechanizm pozwalający nam przetrwać. Gdybyśmy próbowali śledzić na bieżąco wodospady myśli kobiecych, prawdopodobnie pękły by nam oczy. A przynajmniej spuchły. I byśmy wtedy głupio wyglądali. A tego byście pewnie nie chciały.

Więc nie obrażajcie się gdy zasypiamy. Mówcie dalej. A gdy skończycie, zgaście światło.

 

Kończę kawę (bo to moje poranne pisanie), zbieram się do biura, gdzie usłyszę, jak co dzień wodospady słów…

I chętnie… popatrzę.

A gdy one przeczytają ten tekst, to może… na jakiś czas się obrażą i przestaną się do mnie odzywać…

Taki mam sprytny plan…

 

KOSMOS czyli Kaprawym Okiem Samca Myślącego O Samicy

KOSMOS 2 - ZAGADAĆ ZEBRĘ

 

bottom of page