top of page

Większość z nas – facetów miało w życiu taki epizod (a jeśli nie miało, to serdecznie im współczuję :), że odprowadzili oto swoją… (na potrzeby tego opisu użyję słowa „koleżankę”) pod dom jej rodziców po wspólnym kinie, spacerze, powrocie z imprezy (niepotrzebne skreślić). I stali tak przez chwilę (czasem bardzo długą) i niby-tam już się żegnali, ale z jakiegoś tajemniczego powodu przeciągali ten moment, jak mogli. I stał sobie człowiek i myślał, co to dalej z tego będzie. I nie chodzi mi bynajmniej o niezręczny pocałunek, a już na pewno nie chodzi mi o coś więcej. Mam na myśli, że „stoję tu sobie w osobą, która z jakiegoś dziwacznego powodu jest dla mnie ważna i nie chcę tego przerywać… Mogę tak spędzić długie lata…”

 

Albo wiele lat później…  spotykamy kogoś nagle i niespodziewanie. I nagle czujemy bliskość i nieokupione morderczym wysiłkiem porozumienie. I co tu teraz z tym zrobić? Zatrzymujemy się na chwilę i gapimy się na tą sytuację zupełnie wytrąceni z normalnego toku myślenia. Oczywiście gapimy się z ukrycia, żeby nikt nie zauważył.

 

My faceci oczywiście szorstko i kostropato przeżartujemy ten temat. Tak jak przeżartowaliśmy wielokrotnie. I jak mamy w zwyczaju. Ciężko przyznać, się że bliskość jest dla nas atrakcyjna. A nie przyznamy się, bo jest też przerażająca. Bliskość oznacza, że od kogoś za chwilę będę zależał, a ja przecież nigdy nie będę od nikogo zależał!  Jak pokażę, że mnie to porusza, to pokażę słabość, a to najbardziej delikatny organ mężczyzny. A nie chcę pokazać słabości, bo jak można szanować faceta słabego? Albo kochać?

Dlatego skrzętnie słabość ukrywamy. Zresztą tak nas wychowano. Do działania.

Kobiety są dziwne. Są przerażające. Mają potężną broń. Mają emocje. Niezrozumiałe (często dla nich samych :). Mężczyźni też mają emocje, tylko nikt im o tym nie powiedział, więc skąd mają o tym wiedzieć?

Więc na wszelki wypadek, robimy to, co umiemy najlepiej – płoszymy chwilę. I nie mówmy już o tym. Płoszymy i nie ma tu za bardzo się nad czym zastanawiać. A już pod żadnym pozorem rozmawiać.

 

Spłoszona chwila jest fajna , bo z jednej strony możemy sobie o niej pamiętać i wracać do niej, kiedy mamy ochotę, a z drugiej strony nie musimy brać za nią żądnej odpowiedzialności. Bo my bardzo niechętnie bierzemy na siebie jakąkolwiek odpowiedzialność. Katalogujemy spłoszone chwile i odkładamy na półkę, aż do momentu, kiedy jest nam szczególnie źle. Wtedy nalewamy sobie szklaneczkę whisky albo kieliszek wina (czy co kto tam lubi) i myślimy sobie „co by było gdyby”.

To bardzo bezpieczne, bo nie dzieje się naprawdę.

I wiecie co? My mężczyźni też mamy emocje. Nie rozróżniamy ich między sobą, więc o nich nie mówimy. Mamy emocje. A zwłaszcza jedną – strach.

Strach przed tym, że nasze kobiety zobaczą, że jesteśmy słabi. Strach przed tym, że inni mężczyźni zobaczą, że jesteśmy słabi. Strach przed bliskością, przed byciem zależnym od kogoś innego. Ilu znacie mężczyzn, którzy zarabiają znacznie mniej od swoich kobiet i są szczęśliwi? Tak, jest kilku, ale można ich policzyć na palcach jednej dłoni pijanego drwala. A jeszcze bardziej niewygodna jest zależność emocjonalna. To jak to? Moja kobieta będzie o mnie wiedziała, że jestem słaby i będzie mnie dalej kochać? Nie zostawi mnie? Nie znajdzie sobie silniejszego faceta?

Może się tak zdarzyć.

Ale wiecie co? Nie da się być blisko bez narażania się na zranienie. My to instynktownie wiemy. I mimo to, że bliskość jest dla nas szalenie atrakcyjna, na wszelki wypadek… płoszymy chwile.

Jak ktoś ma dużo szczęścia, to może mu się uda spotkać kobietę, która nie tylko nie ucieka przed męską słabością, ale okazywanie słabości odbiera jako siłę mężczyzny i kocha go za to bardziej.

Mówiłem już, że kobiety są dziwne? Mówiłem. Ale żeby aż tak…

W takiej sytuacji facet robi dużo hałasu, śmieje się rubasznie i klepie po udach. Dokładnie wie, że taką chwilę znacznie trudniej spłoszyć. Ale przecież jest facetem. Silnym! Da radę!

 

Będąc już małymi chłopcami uczymy się (od innych małych chłopców, tylko nieco większych), że zabawa z dziewczynkami to straszna siara i że zabawa w zabijanie z innymi chłopcami jest bardziej atrakcyjna. Nie chcemy narazić się na szyderstwa. Więc jeżeli czasem zdarzy nam się spędzić chwilę z dziewczynką i nie daj Boże jest to dla nas atrakcyjne, to i tak będziemy to skrzętnie ukrywać, a zapytani wyprzemy się. W pewnym sensie mamy tak przez resztę życia. Nigdy (NIGDY!) nie usłyszałem od żadnego mężczyzny, że czuje się bardzo blisko ze swoją kobietą i że jest z tego powodu szczęśliwy. Bo my mężczyźni jesteśmy szczęśliwi z innych powodów. Z tego, że coś nam się udało (wracam z polowania z mięsem – udowodniłem swoją wartość). Z samochodu, telewizora, telefonu i innych gażdzetów. Z czegoś co mam. Bo jeśli cos jest moje, to od tego nie zależę. Dlatego chcemy mieć kobietę, a nie być z nią. Łatwiej jest zależeć od spłaty kredytu czy kaprysów pracodawcy. Zabawne, nie?

Więc kiedy następnym razem zorientujecie się, że oto właśnie macie przed sobą chwilę do spłoszenia, to spłoszcie ją czym prędzej. My mężczyźni właśnie tak robimy.
Jeśli zawahacie się, to potem może już nie być odwrotu. Obudzicie się kilka miesięcy obok kogoś, kto sprawia, że czujecie się szczęśliwi i kogo chcecie uszczęśliwiać. I co wtedy zrobicie?

Więc płoszcie chwile natychmiast i bez zastanowienia. Jesteście mężczyznami, czy nie?

 

No to idę zrobić sobie drugą kawę (bo to moje poranne pisanie) . Czeka mnie w końcu nowy dzień…

I wiele chwil do spłoszenia… 

 

KOSMOS czyli Kaprawym Okiem Samca Myślącego O Samicy

KOSMOS 1 - PŁOSZENIE CHWIL

 

bottom of page